Przewodnik roztropnego start-up’owca.
Czytaj więcej
Hasła promocyjne typu „super okazja”, „Black Friday” czy „dziś taniej” to codzienność każdego sprzedawcy. Czasami jednak to, co dla klienta wygląda na dobrą okazję, może dla przedsiębiorcy oznaczać ryzyko. Dzieje się tak wtedy, gdy przekaz marketingowy wprowadza w błąd lub narusza obowiązki informacyjne wynikające z dyrektywy OMNIBUS i obowiązujących przepisów. W tym artykule wyjaśnimy, jak zgodnie z prawem mówić o promocjach i nie narazić się na zarzuty manipulacji cenowej czy nieuczciwej praktyki rynkowej.
Wiele firm nie zdaje sobie sprawy, że nie każda zmiana ceny wymaga wykonania dodatkowych obowiązków informacyjnych. Kluczowe znaczenie ma to, czy i jak obniżka została ogłoszona.
Zgodnie z wytycznymi Komisji Europejskiej i polskimi przepisami wdrażającymi dyrektywę OMNIBUS, obowiązek poinformowania o najniższej cenie z 30 dni przed obniżką powstaje dopiero w momencie ogłoszenia obniżki. Samo techniczne obniżenie ceny – bez podkreślenia tego w komunikacji marketingowej – nie nakłada na przedsiębiorcę żadnych dodatkowych obowiązków.
Innymi słowy: jeśli po prostu zmieniasz cenę w systemie sprzedażowym i prezentujesz ją jako nową, bez żadnego hasła typu „promocja” czy „taniej”, nie musisz pokazywać, jaka była najniższa cena z ostatnich 30 dni.
To każda forma komunikatu (pisemna, graficzna, słowna), która zwraca uwagę konsumenta na to, że cena została obniżona. Może ono przybrać formę:
Nawet jeśli nie podajesz konkretnej wartości rabatu, ale używasz hasła, które wskazuje na to, że jest on objęty promocją, to sam nakładasz na siebie obowiązek podania najniższej ceny z ostatnich 30 dni.
…to nie „detal”. Samo graficzne przekreślenie ceny jest jednoznacznie traktowane jako informacja, że „ta cena już nie obowiązuje”, a aktualna jest niższa. Jeśli więc stosujesz przekreślenia w sklepie internetowym, na metkach w sklepie fizycznym lub w reklamach – musisz zadbać o zgodność z przepisami. Także i w tym przypadku wymagane jest wyraźne oznaczenie: „najniższa cena z 30 dni przed obniżką: …”.
Obowiązek podania „najniższej ceny z 30 dni” dotyczy:
Nie wystarczy podać tej informacji gdzieś na dole strony czy w regulaminie – musi być ona widoczna i jednoznaczna, blisko ceny promocyjnej.
W handlu hasła promocyjne to podstawowy sposób na podbicie popytu – przyciągają uwagę, zwiększają konwersję, budują napięcie zakupowe. Problem zaczyna się wtedy, gdy język promocji sugeruje wyjątkowość oferty, która wcale wyjątkowa nie jest. Zgodnie z przepisami, taka komunikacja może zostać uznana za wprowadzającą konsumentów w błąd.
Zgodnie z komunikatem Prezesa UOKIK oraz wytycznymi UE, ryzykowne są sformułowania, które:
Jeśli sklep stosuje hasła sugerujące wyjątkowość sytuacji („Black Friday”, „outlet”, „likwidacja kolekcji”), a oferta jest dostępna w tej samej formie przez cały rok, może dojść do sytuacji, w której UOKiK uzna, że konsument został wprowadzony w błąd co do charakteru i wartości korzyści cenowej.
Zgodnie z ustawą o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym:
„Praktyka rynkowa jest nieuczciwa, jeżeli jest sprzeczna z dobrymi obyczajami i w istotny sposób zniekształca lub może zniekształcić zachowanie rynkowe przeciętnego konsumenta”
oraz:
„Za nieuczciwą praktykę rynkową uznaje się w szczególności praktykę wprowadzającą w błąd”.
Oznacza to, że jeśli klient mógłby podjąć decyzję o zakupie tylko dlatego, że uwierzył w „ograniczony czas promocji” – a ta promocja trwała lub trwa nadal – to mamy do czynienia z naruszeniem prawa.
Promocja, która trwa tydzień – to standard. Dwa tygodnie? W porządku. Ale co, jeśli trwa miesiącami – albo w zasadzie nigdy się nie kończy? Z prawnego punktu widzenia taka „wieczna okazja” może być nie tylko wątpliwa, ale wręcz zakazana.
Zgodnie z informacjami Prezesa UOKIK, jeśli promocja trwa dłużej niż 30 dni, przedsiębiorca musi jasno poinformować o konkretnych datach jej obowiązywania. Bez tego klient może zostać wprowadzony w błąd – uwierzyć, że „zaraz się kończy”, że „to ostatnia szansa” na zakup, choć de facto oferta trwa cały czas.
Co istotne: nawet jeśli najniższa cena z ostatnich 30 dni jest prawidłowo podana, to komunikacja marketingowa może zostać uznana za nieuczciwą, jeżeli zbudowana jest na fałszywym poczuciu pilności czy wyjątkowości.
UOKIK badał przypadki, w których sklepy internetowe prowadziły akcje promocyjne pod różnymi hasłami:
Ale po zakończeniu promocji… zaczynała się kolejna, o niemal identycznych warunkach. W efekcie klient był przekonany, że musi działać szybko, bo promocja zaraz zniknie – mimo że tak naprawdę był nieustannie w nią wprowadzany.
UOKIK uznał takie działanie za marketingowy wabik, który nie oferuje rzeczywistej korzyści cenowej, tylko manipuluje decyzją zakupową klienta.
Zgodnie z obowiązującymi regulacjami:
Jeśli promocja nie ma końca, a komunikacja nadal sugeruje jej ograniczoność, przedsiębiorca ryzykuje:
Zamiast ryzykować, przedsiębiorcy powinni:
Wielu przedsiębiorców zastanawia się: „czy jak daję klientowi kod rabatowy, to też muszę pokazywać najniższą cenę z 30 dni?” Odpowiedź brzmi: to zależy. Są sytuacje, w których kody i rabaty nie wywołują obowiązków informacyjnych, ale są też takie, gdzie mogą narazić sprzedawcę na ryzyko.
Zgodnie z wytycznymi UE i UOKIK, art. 6a dyrektywy OMNIBUS nie ma zastosowania do kodów rabatowych, o ile:
Przykład:
Klient zapisuje się do newslettera i dostaje kod „WELCOME10” na pierwsze zakupy. Nie ma konieczności pokazywania najniższej ceny z 30 dni, bo nie jest to ogłoszenie publicznej obniżki konkretnego produktu.
Tak – jeśli są faktycznie lojalnościowe, a nie tylko udają. Art. 6a OMNIBUS nie dotyczy bowiem:
Wszystkie te działania nie są traktowane jako ogłoszenie obniżki ceny, tylko jako indywidualna korzyść, powiązana z relacją klient–firma. W efekcie nie trzeba informować o najniższej cenie z 30 dni, a etykietowanie i prezentacja oferty są prostsze.
Problem ze stosowaniem kodów rabatowych pojawia się wtedy, gdy:
W takich przypadkach zaczynamy mówić o ogłoszeniu obniżki ceny, a więc pojawia się obowiązek:
W skrócie: nie każdy rabat to promocja w rozumieniu dyrektywy OMNIBUS, ale warto wiedzieć, gdzie przebiega granica. Kiedy działasz na szeroką skalę i komunikujesz rabat publicznie – nie jesteś już w bezpiecznej strefie lojalnościowej. Wtedy wchodzisz w reżim prawa, który wymaga jasnych zasad gry.
Po lekturze poprzedzających akapitów jedno jest pewnie: promocje trzeba nie tylko dobrze zaplanować, ale i poprawnie zakomunikować. Istotne jest to, w jaki sposób informujesz o cenach – bo to właśnie forma prezentacji decyduje, czy wszystko jest zgodne z przepisami.
Poniżej przedstawiamy kilka praktycznych zasad, które pomogą przedsiębiorcom handlowym uniknąć błędów i potencjalnych kar.
Jeśli ogłaszasz obniżkę ceny (nawet hasłowo: „promocja”, „okazja”, „rabat” itp.), masz obowiązek:
Nie wystarczy przekreślić starej ceny i pokazać nowej – taki zabieg graficzny sam w sobie nie spełnia wymogów. Przekreślona cena może zostać uznana za manipulację, jeśli nie wiadomo, skąd się wzięła.
Według zaleceń UOKIK, zbyt duża liczba cen w jednym miejscu wprowadza konsumenta w dezorientację. Zalecane:
Więcej cen? Tylko jeśli naprawdę musisz – i jeśli jasno opiszesz, co która oznacza (np. cena „poza promocją”, cena „w okresie letnim”, itp.).
Informacja o najniższej cenie z 30 dni musi być widoczna i czytelna. Praktyczne zasady:
Jeśli klient musi się naszukać, UOKIK może uznać, że naruszyłeś zasadę przejrzystości.
Techniczna kwestia, ale bardzo istotna: wiele błędów wynika z tego, że systemy e-commerce czy etykiety w sklepach nie są dostosowane do aktualnych wymogów prawnych.
Warto zadbać, by:
Sprzedajesz przez kilka kanałów? Prawo wymaga, byś informował o „najniższej cenie z 30 dni” osobno dla każdego punktu sprzedaży, jeśli ceny różniły się między nimi. Inaczej: jeśli w sklepie internetowym produkt był tańszy niż w sklepie fizycznym, to najniższa cena z 30 dni w sklepie online nie może być używana w offline i odwrotnie.
Transparentność to Twoje zabezpieczenie. Im prościej, czytelniej i uczciwiej komunikujesz obniżkę ceny, tym mniejsze ryzyko, że UOKIK się Tobą zainteresuje.
Jak się okazuje zbyt „kreatywny” język promocji może mieć poważne konsekwencje, w tym także finansowe. Choć sprzedawcy chcą wyróżnić swoje oferty, muszą robić to w granicach prawa. Przejrzystość i uczciwość to nie tylko obowiązek wobec konsumenta, ale też ochrona przed zarzutami manipulacji i naruszeniem przepisów.
Zanim nazwiesz coś „okazją”, upewnij się, że nią naprawdę jest – i że potrafisz to uczciwie zakomunikować. A jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości – skonsultuj sprawę ze specjalistą od strategii cenowych.
Absolwentka Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Stypendystka na Wydziale Prawa Uniwersytetu w Padwie we Włoszech (Università degli Studi di Padova). Członek Wielkopolskiej Izby Adwokackiej.