Wpływ upadłości na niektóre umowy cywilnoprawne
Czytaj więcej
Jeden z moich Klientów był ogromnym pasjonatem kolei. Pewnego dnia postanowił powiększyć swoją kolekcję przepięknych modeli lokomotyw o … prawdziwą, kilkudziesięcioletnią lokomotywę. Założenie było stosunkowo proste – kupić pojazd szynowy, odrestaurować go, a następnie wynajmować na różnego rodzaju imprezy okolicznościowe. Jak potoczyła się ta historia?
Zakup lokomotywy przebiegł sprawnie, a jej transport na miejsce docelowe również nie dostarczył większych problemów.
Następnie mój Klient zlecił specjalistycznej spółce (dla uproszczenia nazwijmy ją „Lokomotywa Sp. z o.o.”) sporządzenie kompleksowej dokumentacji technicznej (w tym m. in. rysunków, wizualizacji, specjalistycznych wyliczeń itd. itp.), która miała później posłużyć do wykonania kompleksowej renowacji lokomotywy. Chodziło bowiem o to, aby możliwie najbardziej przypominała swoją pierwotną, fabryczną wersję.
Lokomotywa Sp. z o.o. usługę wykonała, choć nie w pierwotnie uzgodnionym terminie i nie bez dodatkowych zawirowań. Ostatecznie jednak wraz z kompletem dokumentów spółka przekazała mojemu Klientowi fakturę obejmującą honorarium za wykonaną usługę. Dodajmy, że kwota wynagrodzenia Lokomotywa Sp. z o.o. była dużo wyższa, niż 100.000,00 zł. Klient wszystkie dokumenty odebrał, a fakturę uregulował w terminie.
Problem ujawnił się dużo później, kiedy mój Mocodawca postanowił zlecić innemu specjaliście przeprowadzanie kompleksowej renowacji lokomotywy w oparciu o przekazaną mu wcześniej dokumentację. Klient został wówczas o okazanie dokumentu (np. umowy lub oświadczenia) z treści którego wynikać będzie, że jest on upoważniony do używania i rozpowszechniania tej dokumentacji. Dokumentu takiego mój Klient oczywiście nie posiadał. Próba kontaktu z Lokomotywa Sp. z o.o. okazała się – niestety – bezskuteczna, bo w międzyczasie spółka ogłosiła upadłość i została wykreślona z KRS.
Wiele razy wcześniej znalazłem się w sytuacji, w której Klient przychodzi do mnie z prośbą o pomoc kiedy było już po prostu „za późno”, żeby zrobić cokolwiek. Tak było niestety i w tym przypadku.
Klient zlecając Lokomotywa Sp. z o.o. wykonanie kompleksowej dokumentacji nie zawarł z tą spółką żadnej umowy. Dysponował jedynie fakturą oraz dowodem jej opłacenia. Co to oznaczało z punktu widzenia prawnika?
Dokumentacja, która została sporządzona na indywidualne zamówienie mojego Klienta objęta była (w zdecydowanej większości) prawami autorskimi. Korzystanie z niej w celach innych, niż użytek osobisty możliwe było zatem jedynie tylko w dwóch przypadkach:
Samo zapłacenie za konkretną usługę nie jest równoznaczne z przeniesieniem praw autorskich do treści powstałych w następstwie jej wykonania, nie stanowi również dowodu zawarcia jakiejkolwiek umowy w tym zakresie. Dla skutecznego transferu praw autorskich konieczne jest nie tylko precyzyjne wskazanie, o jakie konkretnie utwory stronom chodzi, a także wyraźne określenie tzw. „pól eksploatacji”, tj. – mówiąc oględnie – określenie w jaki sposób „nabywca” będzie mógł z nich korzystać (np. w celach marketingowych czy dalszej odsprzedaży w ramach umów licencyjnych).
Niestety historia ta była dla mojego Klienta bolesną nauczką i nie ujrzała szczęśliwego zakończenia. Sytuacja ta doskonale obrazuje jednak, że „lepiej zapobiegać, niż leczyć”, czy też, że czasami warto skonsultować swój pomysł z prawnikiem.
Absolwent Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. Od 2018 r. Adwokat przy Okręgowej Radzie Adwokackiej w Poznaniu. W ramach praktyki zawodowej koncentruje się na sprawach z zakresu prawa handlowego i gospodarczego oraz prawa własności intelektualnej.